Jestem Lucy, za niedługo skończę 16 lat. Ostatnio w moim życiu sporo się zmieniło, weszły do niego dość niecodzienne, a nawet dziwne zdarzenia. Wygrzewając się na kocu
promienie słońca przenikające się przez chmury otulały moją bladą skórę, trzymając w dłoniach parę różowo-białych stokrotek starałam upleść z nich wianek dla sześcioletniej kuzynki, którą od czasu do czasu musiałam sie zajmować. Ciężko przechodzi mi to przez gardło, ale nawet lubiłam to dziecko, była dość urocza. Po krótkich męczarniach starania uplecenia wianka z kwiatuszków w końcu mi sie udało, nabrałam głębokiego oddechu w płuca chcąc już wołać Lily kiedy zobaczyłam jej drobny cień stojący nade mną. Moje ciemne oczy uniosły się na jej rozpromienioną buzię, usiadła obok mnie a jej jasne, długie włosy opadły na moje udo. Nim zdążyłam wyciągnąć dłoń w jej stronę by podać jej wianek Lily złapała go w swoją zgrabną rączkę. Zaśmiałam się pod nosem wywracającąc dyskretnie oczami.
-Dziękuje. - usłyszałam jej wysoki głosik zbliżający się do mnie.
-Nie ma sprawy skarbie. - mruknęłam głaskając ją po włosach.
Poczułam jak jej chude rączki oplatają się w okół mojego pasa, uśmiechnęłam się do niej zakładając na nos okulary. Oblizałam moje bladoróżowe usta podnosząc się powoli z miękkiego, białego koca i chcąc się już udać w stronę drzwi poczułam jak moja kuzynka łapie mnie za rękę. Automatycznie odwróciłam się przez ramię spuszczając wzrok na niską dziewczynkę i mimowolnie uniosłam pytająco brwi. Lily uśmiechnęła się tylko przy czym odwróciła się na pięcie biegnąc w stronę wygrzewającego się na słońcu psa, już mogłam mu współczuć. Wchodząc do domu rozejrzałam się dookoła, usłyszałam tylko krzątającego się po piwnicy ojca, ciężko westchnęłam wbiegając po schodach i od razu udałam się do mojego pokoju zrzucając z siebie strój kąpielowy. Przebierajc się w coś wyjściowego w mgnieniu oka przechadzałam się po mieście rozmyślając o wszystkich pogłoskach krążących po moim mieście. Niektórzy twierdzili, że krwiożercze bestie wieczorami pojawiały się w ciemnych zaułkach i zabijały ludzi, a inni że były to wilkołaki czekające na ofiarę. Ojciec mi o tym opowiadał jakiś czas temu, twierdził, że zyskują zaufanie, a potem brutalnie pozbawiają życia. Na mojej skórze automatycznie pojawiły sie nieprzyjemne dreszcze, spoglądając w ciemniejejące już niebo w mojej głowie pojawiły się najgorszcze scenariusze. Przyspieszając kroku skierowałam się w stronę mojego domu, chcąc schować telefon do kieszeni w jednej chwili wyślizgnął mi się z dłoni spadając na ziemię. Szybko go zbierając podniosłam się i mając zamiar juz ruszyć przed siebie usłyszałam szelest w krzakach tuż obok mnie, przełknęłam głośno ślinę spoglądając w ich stronę. Bez chwili zastanowienia ruszyłam szybkim krokiem przed siebie, czy to możliwe aby te stwory naprawdę istniały? Męcząc się szybkim marszem stanęłam na chwilę łapiąc głęboki wdech, położyłam rękę na klatce piersiowej ciężko oddychając. Czułam, że nie jestem sama, a w chwili gdy przez głowę przebiegły mi czarne myśli poczułam ciepły oddech na plecach. Możliwe, że to mój koniec? Nie wiedziałam co mam myślec, ale wiem, że to niełatwa historia. Twoja decyzja czy chcesz się w nią wplątać.
___________
bardzo dziękuje za przeczytanie, komentarze bardzo motywują więc prosze o opinie:)